Aktualny czas w Warszawa:

niedziela, 1 czerwca 2014

ŚW. TERESA OD DZIECIĄTKA JEZUS

Św. Teresa urodziła się w 1873 r. w głęboko wierzącej rodzinie Martin w Alencon. Była dziewiątym i najmłodszym dzieckiem w swojej rodzinie. Po śmierci matki w 1877 r. staje się bardziej wrażliwą i poważną dziewczyną. Zapisana na pensję do sióstr benedyktynek ma duże kłopoty z włączeniem się w radosne zabawy z rówieśnikami. Coraz częściej absorbują ją sprawy wiary i głębokie rozmyślania. W 1883 r. zapada na dziwną chorobę o podłożu nerwicowym. Zostaje z niej jednak cudownie uzdrowiona, choć całe życie będzie uczyć się kierowania swoją wrażliwością. W 1887 r. udaje się wraz z ojcem na pielgrzymkę do Rzymu, aby poprosić papieża Leona XIII o zezwolenie na wstąpienie do Karmelu. Mając 15 lat, Teresa wstępuje do klasztoru, w którym pełni różne obowiązki, ale nade wszystko rozwija swoją głęboką duchowość. W styczniu 1895 r., na polecenie przełożonej Matki Agnieszki, zaczyna spisywać swoje wspomnienia z dzieciństwa i tak powstaje tzw. Rękopis. Prezentuje w nim swoje największe duchowe doświadczenie, w którym łączy się ze sobą otchłań Bożego Miłosierdzia i jej „mała droga” do świętości. Teresa, która swoje życie łączy z Dzieciątkiem Jezus, tworzy jedną z najważniejszy dróg duchowości – „drogę dziecięctwa Bożego”. Zauważa, że do prawdziwego pójścia za Chrystusem potrzebne są dwa nawrócenia: pragnienie świętości i oddanie Bogu swoich słabości. 9 czerwca Teresa czuje natchnienie do oddania się na ofiarę całopalną Miłości Miłosiernej i spisuje specjalny akt oddania. Za niecały rok od tej chwili zaczynają się poważne kłopoty ze zdrowiem. Teresa ma częste krwotoki z płuc i coraz bardziej opanowuje ją gruźlica. Umiera 30 września 1897 r. wypowiadając swoje ostatnie słowa: „Boże mój, kocham Cię!”. Zostaje beatyfikowana w 1923 r., a już w 1925 r. odbywa się jej kanonizacja. Papież Jan Paweł II ogłasza św. Teresę doktorem Kościoła w 1997r.






„Zawsze się modlić, nie zniechęcając się”

      Jakże więc wielka jest potęga Modlitwy! Można by rzec, że to królowa, która ma w każdej chwili wolny przystęp do króla i może otrzymać wszystko, o co prosi. Aby zostać wysłuchanym, nie trzeba koniecznie odczytywać z książki pięknej formułki, ułożonej na daną okoliczność; gdyby tak było... niestety! jakże byłabym godna pożałowania!... Poza Oficjum Pańskim, które odmawiać jestem tak bardzo niegodna, nie mam odwagi zmuszać się do wyszukiwania pięknych modlitw w książkach; od tego aż głowa mnie boli, tak ich jest dużo... a poza tym wszystkie są bardzo piękne, jedna ładniejsza od drugiej... Nie zdołam odmawiać wszystkich, a nie wiedząc, którą z nich wybrać, postępuję jak dzieci nie umiejące czytać: mówię Panu Bogu po prostu, co chcę Mu powiedzieć, nie siląc się na piękne zdania, a On mnie zawsze zrozumie...

     Dla mnie modlitwa jest wzniesieniem serca, prostym wejrzeniem ku Niebu, okrzykiem wdzięczności i miłości zarówno w cierpieniu jak i w radości; na koniec jest to coś wielkiego, nadprzyrodzonego, co rozszerza mą duszę i jednoczy mnie z Jezusem.

(Św. Teresa od Dzieciątka Jezus (1873-1897), karmelitanka, doktor Kościoła
Dzieje duszy  C, 25)

Dlaczego kocham Cię, Maryjo!

Dziewico pełna Bożej łaski, wiem dobrze, że w Nazarecie żyłaś w ubóstwie nie prosząc o nic; Twoich dni szarych nie urozmaicały zachwyty, uniesienia, blaski, o Królowo wybranych. Biedni, których mnóstwo na ziemskim padole, mogą zwracać oczy do Ciebie bez lęku. Tyś niezrównaną matką, wspólną z nimi dzielisz dolę, by prowadzić ich do nieba.
Pragnę żyć z Tobą, Matko ukochana, gdy trwa me wygnanie, i naśladować Cię każdego dnia. Ukrywam, się w Twojej kontemplacji, zachwycona Tobą, i odkrywam w Twym sercu głębie miłości! Wszelka moja bojaźń pryska pod Twoim macierzyńskim spojrzeniem, które uczy mię płakać i radować się .


DLACZEGO KOCHAM CIĘ, MARYJO

O Matko, niech pieśń moja dziś ku Tobie płynie,
Dlaczego z mej miłości przynoszę Ci dary,
Czemu w duszy, gdy myślę o Tobie jedynie,
Nie budzą lęku Twojej wielkości bezmiary.
Ach! Twej chwały, Mateńko, ni pojąć, ni mierzyć,
Ona blaskiem przewyższa Świętych w zaobłoczu!
Że jestem Twoim dzieckiem, trudno mi uwierzyć...
Ja nie zdołam przed Tobą, Maryjo, podnieść oczu.
Zawsze płomień miłości dziecko w piersi czuje,
Na myśl, że Matki serce wspólnie z nim cierpiało:
Królowo, Twoje Serce, ach, ja to pojmuję,
By zyskać moją miłość, ileż łez wylało!
To, co mówią o Tobie Ewangelii słowa,
Zbliżyć mi się do Ciebie i patrzeć ośmiela,
Tak prosta życia Twojego osnowa,
Żyłaś, cierpiałaś, jak ja, Matko Zbawiciela!


(św. Teresa od Dz. Jezus) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tutaj można wpisywać swoje intencje